Powstanie styczniowe i krach polskiego kapitalizmu

Żyjemy w kraju, w którym uważa się, że Juliusz Słowacki był poetą. To trochę przeinaczenie. Poetą to on bywał bardziej w ramach hobby. Z pewnością bardzo lubił pisanie, ale tak naprawdę Słowacki był inwestorem, a do tego też  maklerem. Pracował na giełdzie w Paryżu. Dzięki sukcesom inwestycyjnym na giełdzie był w stanie samodzielnie finansować wydawanie swoich dzieł. Bardzo ciekawa historia. Moim prywatnym zdaniem ciekawsza niż jego dzieła literackie. I tak jest ze sporą częścią polskiej historii. Ktoś wykasował z niej wątki ekonomiczne.


A takie na przykład powstanie styczniowe - miało bardzo poważne konsekwencje ekonomiczne.  Akurat wczoraj czytałem świetny tekst Martina Wolfa z FT, w którym wspomina się że z trzech rewolucji technologicznych, które przeszła ludzkość ( 1750-1830 - maszyna parowa, koleje, 1870-1900 - elektryczność, wodociągi, medycyna, 1950-2000 komputery, półprzewodniki) najważniejsza była ta druga. Wynalezienie maszyny parowej i transport kolejowy miały ogromny wpływ na rozwój kapitalizmu, ale zwykli ludzie nadal żyli raczej w brudzie. Dopiero elektryczność, kanalizacja, wodociągi sprawiły, że ludzka codzienność zmieniła się nie do poznania. Świat wszedł w tę fazę rozwoju w jakieś 10 lat po powstaniu styczniowym. Na terenie zaboru rosyjskiego oczywiście było to prawie niemożliwe. Ten dystans, który do dzisiaj musimy nadrabiać w stosunku do Zachodu, straciliśmy nie tylko w czasach PRL, ale także właśnie pod koniec XIX wieku, moim zdaniem w dużym stopniu właśnie dzięki powstaniu styczniowemu i jego klęsce.

Powstanie styczniowe oznaczało kompletną ruinę finansową dla kraju. Załamał się cały system kredytowy. Po powstaniu Rosja skonfiskowała 1500 majątków ziemskich, należących do powstańców. Cała masa ludzi musiała uciekać, pozostawiając swoje gospodarstwa. Bardzo często był to majątek kupiony na kredyt. Oczywiście po powstaniu nikt tych kredytów już nie spłacał. Banki musiały wystawiać majątki na licytacje, ale nie było na nie żadnego popytu. W efekcie po pierwsze banki musiały wstrzymać jakąkolwiek politykę kredytową, więc kredyt zanikł, a po drugie wartość nieruchomości w całym zaborze rosyjskim drastycznie spadła. Poza nieruchomościami nie było wtedy zbyt dużo innych form lokowania kapitału, Polski raczkujący dopiero kapitalizm został więc rozłożony na łopatki. To moim zdaniem główna przyczyna widocznego do dziś podziału na Polskę A i Polskę B. Kapitał polski przestał istnieć, albo uciekł, dla kapitału zachodniego inwestowanie w zaborze rosyjskim po 1864 oznaczało podobny poziom ryzyka co dzisiaj inwestowanie w Czeczenii. Państwo rosyjskie też nie było wtedy jakoś superbogate. Aby móc sfinansować budowę linii kolejowej Warszawa - Brześć (pozwalającej na połączenie z Moskwą i Kijowem) Rosja w 1864 musiała ułaskawić Leopolda Kronenberga - najbogatszego Polaka, milionera który musiał uciekać przez powstanie - aby z pomocą jego kapitału rozpocząć inwestycję.

Swoją drogą z Kronenbergiem (założycielem notowanego na GPW Banku Handlowego) i kolejami wiąże się świetna historia z 1873. Kronenberg wtedy założył spółkę, która miała budować połączenie kolejowe Warszawa - Gdańsk (te przez Mławę, Działdowo, istniejące do dzisiaj). Spółka aby zdobyć kapitał emitowała akcje w ofercie publicznej. Akcji tych było 41500. Zapisano się na 7,225 mln. Czyli na 174 razy więcej. To prawdopodobnie największa nadsubskrybcja w historii inwestycji w Polsce (czy też na ziemiach polskich). Podobno w zapisy zaangażowano tyle pieniędzy, że na kilka dni zamarł rynek finansowy w całej Rosji. Po prostu wszystko co było dostępne, włożono w te akcje i czekano na zwrot nadsubskrybcji. Niestety ofertę prowadzono w Moskwie i Petersburgu, w Warszawie jej nie prowadzono. Pewnie dlatego, że było to 10 lat po powstaniu i nie było tu odpowiednio dużych instytucji, które mogłyby to zorganizować. Możliwe, że popyt na te akcje w 1873 nie byłby aż tak duży, gdyby istniały inne możliwości inwestycyjne dla naprawdę dużego kapitału. Ale ich nie było, przez katastrofę 1863 na rynku nieruchomości i rynku bankowym. Warszawa została ze sklepikami i Wokulskimi. Duży kapitał który zaczynał być widoczny i aktywny w okolicach 1860 popłynął gdzie indziej, pech chciał, że akurat tuż przed kluczową dla rozwoju Europy drugą rewolucją technologiczną.

Niestety w Polsce w szkołach uczą o Mierosławskim, czy Langiewiczu, a o Kronenbergu chyba zdecydowanie mniej, jeśli w ogóle. Nie wspominając nawet o tym, czym naprawdę zajmował się Słowacki :)

Dane dotyczące działalności Kronenberga i sytuacji ekonomicznej po powstaniu styczniowym wziąłem z książki Finansjera Warszawska 1870-1925 Ignotusa.

9 komentarzy:

Miss Wannabe pisze...

Ciekawe, ale naciagane. Najwieksza katastrofa byla przynaleznosc do zaboru rosyjskiego. Ziemie, ktore byly pod zaborem pruskim rozwinely sie zarowno handlowo jak i przyemyslowo.

Rafał Hirsch pisze...

może po części dlatego, że tam nie było powstań

Njusacz pisze...

Rafale i Ty?!

Hipoteza intrygująco postawiona ale w znacznej mierze chybiona! Aby odpowiednie dac rzeczy słowo potrzebuje jednak "czegoś" więcej niż 3 zdań w komentarzu. Postaram sie postawic notkę u siebie tym bardziej, że zauważyłem tez wypowiedz prof. Gwiazdowskiego w podobnym duchu.

Teraz tylko na szybko dodam do przemyślenia:
1. na terenie tzw. zaboru pruskiego doszło do powstania i nie chodzi mi o to z 1918 r. Mimo to z "jakiegoś powodu" kapitalizm rozwijał się tam najszybciej i miał się najlepiej.
2. do powstania przeciwko legalnemu okupantowi nigdy nie doszło w zaborze austriackim i co? Ano "bieda, nędza i myzeryja" była z jakiegoś powodu nawet przewyższająca tę z "Kongresówki".
3. Aby podpowiedzieć co było piętnem i głównym "hamulcowym" zaboru rosyjskiego, zapytam do czego służyła/rola/znaczenie stacji Warszawa Wileńska i dlaczego DOROŻKI używano do podróżowania pomiędzy Wiedniem do Petersburgiem?

Podsumowując. Rafał, inspirujące przytoczone historie, ciekawy wpis, ale...pewien niedosyt pozostał.

Wladyslaw pisze...

Słowcki nie tyle pracował jako makler, co spekulował, ze zmiennym szczęściem, a kapitał na te spekulacje dostarczała mu matka.
Warszawa została ze sklepikami i Wokilskim, ale też otrzymała starynkiewicza, a z nim wzrost dochodów municypalnych, kanalizację, tramwaj, latarnie gazowe, telefonię etc.etc.
W historii zwykle wszystko ma swą drugą stronę…

Rafał Hirsch pisze...

Njusacz: oczywiście wiem, że nie wyczerpałem tematu. oczywiście, że różnice w rozwoju zaboru pruskiego i rosyjskiego brały się także z różnic pomiędzy systemami politycznymi i sprawnością zarządzania w Prusach i Rosji. Nie chce wchodzić w głębsze analizy, bo brakuje mi tu sporo wiedzy, chciałem tylko pokazać jeden aspekt, związany z powstaniem, głównie na podstawie tego co wyczytałem w jednej książce.

Rafał Hirsch pisze...

Władysław: nie znam dokładnych efektów inwestycji Słowackiego, ale pomimo zmienności, chyba nie były złe. Kapitał miał od matki, ale gdyby był fujarą, to by zapewne szybko wszystko przegrał (podobnie jak Wit Stwosz zrobił z kasą za ołtarz dla Krakowa). A Starynkiewicz to inna sprawa i dotyczy tylko Warszawy. Ale oczywiście, że się zgadzam, że świat nie jest czarnobiały i w historii wszystko ma drugą stronę.

Njusacz pisze...

Rafał, postawiłem wpis dopiero w nocy. Ciebie powinna zainteresować jego końcówka. Zerknij w wolnym czasie.

http://njusacz.blogspot.com/2013/01/styczniowi-szalency.html

Kakaz pisze...

Tekst uważam za rażąco słaby, nawet jak na bloga, ale warto go przeczytać, może ktoś napisze to lepiej.

Osobiście napisałbym taką recenzję:
_"Jeśli chodzi o zdanie _"ten dystans, który do dzisiaj musimy nadrabiać w stosunku do Zachodu, straciliśmy nie tylko w czasach PRL"_ jest kompletną bzdurą. PRL zrobił więcej dla zmniejszenia owego dystansu niż np. 2RP. Wystarczy przypomnieć sztandarowe osiągnięcia komuny - elektryfikację wsi, industrializację kraju i likwidację analfabetyzmu. Z jednej strony odkłamuje sie tu jakieś mity ( Słowacki -> makler! wow!) a z drugiej zakłamuje obraz, bo PRL miał bardzo pod górkę ( przez Polskę przetoczyła się Wojna, komuna odmówiła udziału w planie odbudowy Europy za Amerykańskie pieniądze itp.),a jego osiągnięcia zostały wykonane olbrzymią ofiarnością zwykłych ludzi którzy pracowali by odbudować kraj. Jednocześnie był to czas ograniczenia swobód obywatelskich i politycznych, stalinizm, potem rozmaite perturbacje, czystki polityczne. Takiego złożonego okresu nie wolno zamykać takim pieprzeniem o "prymitywizmie komuny" i "czarnej dziurze w historii Polski".

Pomijam już *oczywiste* błędy merytoryczne - autor pisze o *zaborze Rosyjskim* a używa terminu *Polska* tak jak obecnie co poniektóre śmieszne firmy nie podają miasta w adresie zakładając że poza Warszawą jest spalona Ziemia aż do prowincjonalnego Paryża. Co prawda artykuł dotyka bardzo ciekawego zagadnienia, ale *ideologiczne* uprzedzenie ( widoczne choćby w zmiance o PRL) dyskwalifikuje autora jako obiektywnego badacza... O tym że ktoś przeprowadził znacznie głębsze analizy i spostrzegł znacznie ogólniejsze i ważniejsze powiązania ( https://plus.google.com/u/0/114518867724747381102/posts/6KSw7CJVu5n ), autor zapewne nawet nie ma pojęcia..."_

Rafał Hirsch pisze...

Drogi panie Kakazie. Po pierwsze ten wpis nie jest o PRL. Po drugie w trakcie PRL Polska straciła do Zachodu więcej niż w czasie IIRP, ponieważ w czasie IIRP Zachód się nie za bardzo rozwijał, a momentami nawet zwijał. Aby zmierzyć to czy się dystans traci czy nadrabia trzeba patrzeć nie tylko na tempo rozwoju Polski, ale też tempo rozwoju Europy Zachodniej, które w latach 1950-1970 było akurat bardzo szybkie. To przesądza sprawę, niezależnie od tego jak oceniamy zarówno PRL, jak i IIRP. W zdaniu o pieprzeniu o prymitywiźmie komuny rozumiem, że dyskutuje pan ze swoimi snami, albo może z sąsiadem, na pewno nie z wpisem na moim blogu, bo tam nie ma takich treści. Proponuje aby dyskusją ze swoimi zwidami zajmował się pan w innych miejscach. Kolejny wpis z takimi odpałami zostanie usunięty.