Dania ma problem

Dania obniżyła dziś stopy procentowe. O 15 punktów bazowych z 0,60% do 0,45%. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to już druga obniżka stóp w Danii w tym tygodniu.


Dania nie należy do strefy euro, posiada swoją walutę – koronę duńską. Ale Dania lata temu powiązała na sztywno kurs swojej korony z kursem euro. Zrobiła to po to, aby zlikwidować ryzyko kursowe, czyli osiągnąć największą korzyść z unii walutowej, ale jednocześnie zachować swój własny bank centralny i swoje własne stopy procentowe.

Teraz sytuacja wygląda następująco: strefa euro ma poważne problemy ekonomiczne, więc waluta euro traci na wartości. Dania nie ma dużych problemów ekonomicznych, a jej waluta… też traci na wartości, bo jest powiązana na sztywno z euro. Robi się dysonans. Nie ma bowiem żadnych fundamentalnych podstaw do tego, aby waluta Danii traciła wartość. Skoro bank centralny już drugi raz w ciągu tygodnia obniża stopy procentowe, to znaczy, że bardzo chce powstrzymać napływ kapitału na rynek korony, bo taki napływ umacnia walutę. A waluta Danii nie może się umacniać w tym samym czasie kiedy euro słabnie. Czyli można się domyślać, że zachowanie banku centralnego w Kopenhadze to kolejne potwierdzenie tego, że kapitał nie tylko przepływa z południa Europy do Niemiec. Kapitał także w poważnych ilościach przepływa ze strefy euro do państw z nią graniczących. Szwajcaria ma ten problem od wielu miesięcy. Teraz widać, że dotyka to też Danii. Rentowność duńskich obligacji 10letnich to zaledwie 1,1% - mniej niż w przypadku obligacji niemieckich. Ich bank centralny dzisiaj przy okazji obniżki stóp dodał, że bierze pod uwagę nawet ewentualność ujemnych rynkowych stóp w Danii. 



Oczywiście ze strefą euro graniczy też Polska. U nas jednak problemu z napływem kapitału zagranicznego nie ma. Wręcz przeciwnie, złoty ostatnio słabnie, dolary są najdroższe od 2009 roku. 


Kapitał uciekając ze strefy euro ucieka z obszaru zagrożonego recesją, z nadmiernym zadłużeniem, generalnie w dość podłej kondycji ekonomicznej. Ucieczka ma sens tylko wtedy kiedy jej celem jest obszar stabilny i bez większych wad gospodarczych. Najwyraźniej Polska z wyraźnym deficytem na rachunku obrotów bieżących, ciągle dużym deficytem sektora finansów publicznych i wysoką inflacją ciągle nie jest postrzegana jako miejsce wystarczająco bezpieczne. Chwalą nas za wzrost gospodarczy, pamiętają, że w 2009 byliśmy zieloną wyspą, ale kiedy przychodzi do podejmowania decyzji o tym gdzie przechować kapitał zamiast Polski wybierają na przykład Danię. Co zresztą Danii w ogóle nie cieszy.   

Brak komentarzy: