Grecja, anschluss i wyjście ze strefy euro

Dość ponurym przebojem dnia na rynkach finansowych jest dziś dziwna niemiecka propozycja, którą niektórzy nazywają propozycją anschlussu Grecji. Pierwsze nieoficjalne pogłoski na ten temat pojawiały się na niemieckiej scenie politycznej od paru tygodni, dyskutowała o tym partia CDU, ale raczej nie wykraczało to poza sfere osób ściśle zainteresowanych niemiecką polityką wewnętrzną. Głośno zrobiło się dopiero po tym jak powiedział to wicekanclerz i minister gospodarki Philipp Roesler.

Powiedział, że Grecja powinna zrezygnować z prowadzenia własnej polityki budżetowej i przekazać te obowiązki „instytucjom zewnętrznym”. Minister finansów Evangelos Venizelos odpowiedział za pośrednictwem mediów, że Grecja da sobie radę samodzielnie. No bo co innego miał powiedzieć ?

Niemiecki minister uzasadniał propozycję tym, że Grecy nie radzą sobie z reformami i generalnie wypełnianiem zobowiązań, które na siebie wzięli po to, aby uzyskać od Unii Europejskiej kolejne transze pomocy finansowej. Faktem jest, że Grecy pierwsze poważne reformy uchwalili w swoim parlamencie jeszcze w czerwcu ubiegłego roku, a wszystkie dane statystyczne pokazują, że do dzisiaj w ich gospodarce nic się nie zmieniło, tam dalej wszystko spada i nie ma nawet cienia nadziei na to, żeby ten kraj w przewidywalnej przyszłości chociaż zaczął wychodzić z recesji.

Skoro tak, to pożyczanie Grecji kolejnych miliardów robi się trochę bezsensowne. Chyba wszyscy już widzą, że to do niczego nie prowadzi. Widziałem dziś opinie w której ktoś powoływał się na MFW, który ponoć ostatnio obliczył, że nawet gdyby inwestorzy prywatni umorzyli Grecji 100% długu, to Grecja i tak nadal u wierzycieli publicznych (rządy, EBC) będzie zadłużona tak bardzo, że ich dług publiczny nadal będzie przekraczać 100% PKB.

Trzeba więc jakoś się tego problemu pozbyć. Oczywiście nie wprost, bo odstąpienie od powtarzania frazesów o jedności i integralności Unii Europejskiej oraz strefy euro nadal jest dla europejskich polityków nie do zaakceptowania. Ale jest inny, cwańszy sposób. Najpierw piętrzymy przed Grecją kolejne warunki, które musi spełnić, aby dostać pieniądze. Potem orzekamy (oczywiście niestety zgodnie z prawdą), że Grecja sobie nie radzi. Potem przedstawiamy obrazoburczą propozycję, aby Grecja oddała politykę budżetową namiestnikowi z Unii i tym samym zrobiła ze swego kraju coś na kształt Królestwa Polskiego po Kongresie Wiedeńskim. Grecja oczywiście tego nie zaakceptuje, wtedy będzie można rozłożyć ręce i powiedzieć, no to trudno, nie dostaniecie więcej pieniędzy. Przyjdzie 20 marca, Grecja nie będzie miała 14,5 mld EUR na spłatę obligacji i ogłosi bankructwo. W takiej sytuacji jest wysoce prawdopodobne, że sama wpadnie na pomysł, że skoro i tak już nie płaci długów, to łatwiej jej będzie się podnieść poza strefą euro, ze zdewaluowaną drachmą. Grecja wyjdzie ze strefy, problem z głowy.

Co z ryzykiem dla europejskich banków i innych krajów strefy euro ? Bardzo możliwe, że Niemcy wierzą, że ostatni wynalazek Europejskiego Banku Centralnego, czyli pompowanie do banków na okresy trzyletnie tyle pieniędzy ile sobie one zażyczą będzie skuteczną tarczą ochronną. Najbliższa taka aukcja ECB będzie 29 lutego, a więc w momencie w którym powinno być już jasne, że Grecja nie ma pieniędzy na spłatę 20 marca. Banki więc będą z grubsza wiedzieć co się stanie po 20 marca i ile w związku z tym potrzebują pieniędzy aby przetrwać. I dokładnie tyle ile trzeba dostaną z ECB na trzy lata (za trzy lata będzie już dawno po kryzysie oczywiście). ECB nie daje tych pieniędzy na gębe, życzy sobie zastawu, zastawem mogą być obligacje państw strefy euro, więc banki będą musiały ich sobie zgromadzić odpowiednio dużo, czyli będą je kupować, czyli obligacje będą drożeć, czyli sytuacja na rynku się poprawi. Tak właściwie taki proces już trwa. Niektórzy twierdzą, że właśnie on odpowiada za wyraźną poprawę sytuacji na giełdach w ciągu ostatnich kilku tygodni. Czyli wszystko jest obmyślone, trzeba tylko Greków sprowokować do tego, żeby sami sobie poszli. Od dawna istnieje w Europie pogląd, że Unia będzie podtrzymywać Grecję tylko tak długo, ile będzie konieczne do stworzenia w Europie systemu zabezpieczającego innych przed skutkami upadku Grecji. Wszystko wskazuje na to, że budowa tego systemu już się zakończyła i Europa jest gospodarczo na upadek Grecji gotowa. Teraz potrzeba już tylko rozpoczęcia odpowiedniego procesu politycznego. Możliwe, że bezczelna na pierwszy rzut oka wypowiedź ministra gospodarki Niemiec jest początkiem tego procesu.

Naprawdę bardzo jestem ciekaw, czy Niemcy kalkulują prawidłowo i czy faktycznie sytuację po 20 marca da się ogarnąć po prostu pieniędzmi z ECB. Jeśli tak, to kryzys w strefie euro będzie prawie z głowy. Prawie, bo po Grecji będzie jeszcze Portugalia, ale to dopiero za jakiś czas.



P.S z ostatniej chwili : Germany vs France: SARKOZY REJECTS GREECE CEDING BUDGET MANAGEMENT TO EU... oj, ciekawa ta Unia, ciekawa... :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wydaje mi się, że tutaj jest dość poważny powód, żeby pozbyć się Grecji z UE http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,10317281,Chinski_smok_kupuje_Europe.html uwaga !! Cytuję :
"Logo chińskiego COSCO można oglądać od niedawna na terminalach greckiego portu Pireus, który chińska spółka okrętowa wydzierżawiła na 35 lat."
Nie można pozbyć się konia z Troi, to pozbywają się Troi :))

Anonimowy pisze...

Wydaje mi się, że tutaj jest dość poważny powód, żeby pozbyć się Grecji z UE http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,10317281,Chinski_smok_kupuje_Europe.html uwaga !! Cytuję :
"Logo chińskiego COSCO można oglądać od niedawna na terminalach greckiego portu Pireus, który chińska spółka okrętowa wydzierżawiła na 35 lat."
Nie można pozbyć się konia z Troi, to pozbywają się Troi :))