Amerykanie walczą o hossę

Sytuacja na giełdach po świetnym grudniu i styczniu zaczyna się trochę komplikować. Moim zdaniem nieprzypadkowo, a przyczyną komplikacji jest linia oporu do której doszedł indeks S&P500
 

Jak widać, nie jest to linia błaha, bo chodzi o linię bessy poprowadzoną od szczytu wszechczasów z października 2007 przez ubiegłoroczne maksimum z maja.

Hossa w USA (i tym samym na świecie) skończyła się jesienią 2007. Potem mieliśmy długą i bolesną bessę z bankructwem Lehman Brothers w środku. Zaczęliśmy z niej na serio wychodzić w lipcu 2009 po ukształtowaniu się formacji odwróconej głowy z ramionami, która zapowiadała wzrost indeksu o 280 punktów w okolice 1230. Wzrost trwał do kwietnia 2010 i doprowadził rynek do poziomu 1220. Wcześniej w grudniu 2009 została przebita pierwsza linia bessy, która z kolei w czerwcu 2010 podziałała jako wsparcie dzięki któremu zakończyła się korekta trwająca od kwietnia. Rozpoczęła się kolejna fala wzrostów, która trwała do momentu przebicia linii trendu wzrostowego w czerwcu 2011. Potwierdzenie przebicia przyszło pod koniec lipca i wtedy rynek runął o 20% w dół. Po zaliczeniu dołka w październiku rośniemy i własnie doszliśmy ponownie do linii bessy.

Jeśli rynek ją pokona, to moim zdaniem będzie to zaproszenie do długiego marszu w kierunku szczytu wszechczasów z 2007, czyli okolic powyżej 1550. Jeśli to się nie uda (na razie się nie udaje), to niewykluczone, że czeka nas testowanie rosnącej linii przechodzącej przez dołki z marca 2009 i października 2011, która obecnie jest w okolicach 1140, ale dość szybko rośnie. Gdyby ta linia została przebita w dół, to wtedy scenariusz końca trzyletniego odbicia i powrotu do bessy stanie się scenariuszem bazowym. Hosse od bessy dzieli dziś 190 punktów (1330 vs 1140), a dystans ten codziennie będzie się zmniejszał.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

BDI ostatnio mocno spada. Będzie jednak kontynuacja bessy ?