Spokojnie, to tylko raport Moody's

Agencje ratingowe są przekleństwem rządów strefy euro. Ich opinie, zmiany ratingów mają tak duży wpływ na zachowania inwestorów, że niektórzy politycy doszli nawet do kompletnie absurdalnych wniosków, że to właśnie agencje są winne kryzysowi ( czyli winny gorączce jest termometr ). W takim rozumowaniu przoduje Komisja Europejska, która nawet postanowiła pozmieniać jakieś tam przepisy o agencjach ( jakie, to mniej istotne, bo to i tak stek piramidalnych bzdur ).

Dziś bezlitosne oko agencji Moody’s dojrzało Polskę. Rano Moody’s obniżył perspektywę polskiego sektora bankowego do negatywnej. Z tego raportu moim zdaniem nie wynika nic złego. Trzeba pamiętać, że ten raport to produkt skierowany do klientów Moody’s czyli do inwestorów. Jego przesłanie można ująć w jednym zdaniu : „jest ryzyko, że na polskich bankach będzie można teraz mniej zarobić niż dotychczas”.


Moodys ostrzega po prostu, że kiedy tempo wzrostu gospodarczego spowolni, to Polacy będą troche gorzej spłacać kredyty, więc banki stracą na tym troche pieniędzy. Przez to będą musiały by ostrożniejsze, będą mniej pożyczać, czyli mniej zarobią. I tyle.

Z kolei dla klientów banków ta opinia niesie ze sobą nawet element pozytywny. Moody’s zapowiada „price wars for deposits” czyli banki będą się ostrzej bić o depozyty, czyli rosną szanse na lokaty z wyższym oprocentowaniem


Natomiast gdyby ktoś się niepokoił o to, że Moody’s niepokoi się generalnie o los polskich banków, to uspokajam – Moody’s się o to nie niepokoi. Wręcz przeciwnie, piszą, że polski system bankowy jest jednym z najlepiej wyposażonych w kapitał i spokojnie przetrzyma trudności.


Czyli jak się człowiek wczyta w szczegóły, to nie ma tam nic groźnego. Inna sprawa, że mało kto się wczytuje. Taki premier na przykład, który musi się zdecydować, czy pracować w 2012 z budżetem optymistycznym ( podatki bez zmian ), czy pesymistycznym ( podatki w górę ), może się przestraszyć. Przyjdzie minister finansów ze zmartwioną miną i powie „panie premierze, Moodys mówi, że perspektywa jest negatywna, nie możemy ryzykować, trzeba podnieść podatki”. W tym kontekście i w tym momencie, na 3 dni przed expose premiera taki raport Moodys jest dość groźny.

Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa, czyli reakcja rynków. Niewykluczone, że taka opinia dotycząca sektora bankowego we Francji, Włoszech, Niemczech czy Hiszpanii sprowokowałaby spory popłoch na giełdach. W przypadku Polski na rynku praktycznie nic się nie stało. Same banki na giełdzie trochę potaniały, ale nie mam pewności, czy to przez Moody’s, czy dlatego że dziś po prostu kolejny raz mieliśmy na giełdach spadki. Złoty i polskie obligacje w ogóle nie zareagowały.

Moim zdaniem to doskonały dowód na to, że agencje ratingowe nie produkują automatycznie samospełniających się przepowiedni i nie wpędzają swoimi publikacjami w kłopoty państw, które chciałyby być postrzegane jako zupełnie niewinne. Jak państwo ma solidne finanse, 4procentowy wzrost gospodarczy i nie jest nadmiernie zadłużone ( polski dług na tle Europy jest naprawdę bardzo umiarkowany ) to byle raport jednej z agencji nie jest w stanie mu zaszkodzić ( i nawet podatków nie trzeba podnosić ).

2 komentarze:

NotifyMe Service pisze...

Wydaje się, że na tle tego co dzieje się obecnie w Europie i tak nie jest u nas najgorzej - choć ja osobiście raczej czarno widzę przyszłość światowej gospodarki - albo będziemy długo wychodzić z obecnego kryzysu albo co gorsza nie obejdzie się bez jakichś zamieszek. Mam nadzieję, że tak nie będzie ale ....

Rafał Hirsch pisze...

na tle Europy to u nas ciągle jest zupełnie dobrze :)