AB po wynikach kwartalnych


Grupa AB pokazała piękne wyniki za ostatni kwartał kalendarzowy 2010, który w ich roku obrachunkowym jest kwartałem drugim. Zarząd spółki zapowiadał w raporcie rocznym opublikowanym w listopadzie, że głównym celem na przyszłość jest integrowanie w grupie czeskiej części biznesu – firmy AT Computers. Taka integracja i konsolidacja zwykle przynosi oszczędności i pomaga podnieść rentowność całej spółki i dokładnie to pokazuje w wynikach AB. Do tego dochodzi dobra koniunktura gospodarcza, która pozwoliła zwiększyć przychody o 22% rok do roku. Marża brutto na sprzedaży – zależna bardziej od tego co się dzieje z cenami na rynku niż od kosztów operacyjnych wewnątrz firmy – wynosi 5,5% i jest niższa od tej przed rokiem kiedy było 6,4%. Rynek więc rośnie, ale jest na nim nieco trudniej. I w tym momencie zaczyna być widać zbawienny wpływ konsolidacji wewnątrz AB. Przy przychodach rosnących o 22% koszty sprzedaży maleją o 24,6%. Tak duża oszczędność w tym miejscu powoduje, że zysk operacyjny strzela w górę aż o 61%. Marża EBITDA, która rok temu wynosiła 2,6%, a w całym poprzednim rok obrachunkowym 2,3% teraz wynosi już 3,3%. Marża netto rośnie z 1,7% do 2,4%. W branży dystrybucyjnej o tak niskim generalnie poziomie rentowności takie przyrosty marży to bardzo duże osiągnięcie. Co ważne AB zapowiada, że to nie koniec integracji wewnętrznej i że wdraża system ERP do zarządzania firmą w spółkach zależnych. Czyli cała grupa będzie miała ten sam system informatyczny do codziennego zarządzania biznesem. W branżach o niskiej rentowności to kolosalna korzyść.
Jednocześnie spółka chyba czuje, że dobrze jej idzie, bo bardzo rosną jej zapasy i należności, a z drugiej strony zobowiązania handlowe. To wszystko świadczy o tym, że skala działalności już mocno wzrosła, a spółka oczekuje, że to nie koniec i będzie rosnąć dalej. Chcąc wycisnąć z dobrej koniunktury jak najwięcej AB w ostatnich miesiącach wyraźnie się zadłużyła. Bankowy dług netto, nie licząc zobowiązań handlowych wobec dostawców, to już 291 mln PLN, na koniec czerwca było to 123 mln PLN. Wskaźnik dług netto / EBITDA z 1,9 w czerwcu urósł do 3,7 w grudniu. Co ciekawe wszystkie kredyty bankowe zapadają w 2011. Najwięcej – ponad 110 mln PLN w kwietniu. Oczywiście raczej nie do pomyślenia jest, żeby spółka miała teraz całe to zadłużenie spłacić. Zapewne w większości zroluje je sobie, a biorąc pod uwagę najlepsze od kilku kwartałów wyniki, niewykluczone, że wywalczy sobie w bankach niższe marże kredytowe. To oczywiście z drugiej strony jest też większe ryzyko, bo gdyby teraz zdarzył się jakiś krach, załamanie czy recesja, to spółka zostaje z dużymi zapasami i dużymi długami. Pozbawiona rosnącego rynku wpadłaby w kłopoty, no ale przecież nic nie wskazuje na to, żeby na rynku w Polsce, Czechach i Słowacji w nadchodzących paru miesiącach miało się stać coś dramatycznego. 

Zysk na akcje za ostatnie 12 miesięcy po grudniu rośnie w stosunku do września o 30% z 2,35 PLN do 3,05 PLN. To oznacza w przy obecnej cenie rynkowej P/E = 8 Popularniejszy wśród analityków EV/EBITDA = 8,8.
W poprzednim roku obrachunkowym wynik kwartału październik-grudzień stanowił 46,6% wyniku całorocznego. Gdyby teraz miało być tak samo, to wynik całoroczny wyniósłby 59,5 mln PLN. To by dawało zysk na akcję 3,65 PLN i P/E=6,7

Kurs AB od dwóch miesięcy jest w lekkiej korekcie i własnie do linii trendu wzrostowego od której odbił się w ubiegłym tygodniu. Do szczytu z grudnia jest 12,7%. Jednocześnie warto pamiętać, że grudniowy szczyt – 27,50 PLN, jest tylko o 4,4% poniżej szczytu wszechczasów – 28,70 PLN  z listopada 2007. Tylko, że wtedy roczny zysk AB wynosił 9,1 mln PLN, a zysk na akcję 0,78 PLN. Dzisiaj zysk za ostatnie 12 miesięcy to 49,6 mln PLN, a zysk na akcję to 3,05 PLN czyli prawie 4 razy więcej. Wtedy, na szczycie wszechczasów AB miało P/E na poziomie 36,8. Dzisiaj gdyby kurs wyrównał rekord z 2007, odbyłoby się to przy P/E = 9,4.

Monnari Trade - wyniki we wtorek

1 marca, czyli we wtorek, wyniki za czwarty kwartał podaje Monnari Trade. Moim zdaniem to będą jeden z najciekawszych wyników tego sezonu, bo pokażą spółkę pierwszy raz po zatwierdzeniu układu i już po skonsumowaniu jednorazowych korzyści z tego układu ( bo to wydarzyło się w wynikach za trzeci kwartał ) Pierwszy raz od dłuższgo czasu zobaczymy jak spółce idzie zwykły codzienny biznes, a co ciekawsze będziemy mogli to sprawdzić na danych za najważniejszy w roku kwartał końcowy.

Niecierpliwi mogą pokusić się o przefiltrowanie danych za Q3 w taki sposób aby dotrzeć do wyników operacyjnych. Wystarczy w tym celu wyeliminować z wyników 71,5 mln PLN zysku z tytułu redukcji długu w układzie, 10,9 mln PLN z tytułu przeszacowania wartości nieruchomości, a z drugiej strony pominąć jednorazowe „pozostałe koszty operacyjne” na poziomie -2,7 mln PLN. Po takim zabiegu okazuje się, że zysk netto Monnari w trzecim kwartale wyniósł 2,19 mln PLN. Zysk operacyjny to 12,76 mln PLN, a zysk EBITDA to 3,6 mln PLN.

Wynika z tego, że marża EBITDA Monnari w Q3 była na poziomie 10,3%, a marża netto na poziomie 6,3%. Dla porównania marża netto LPP w Q3 to 3,1%, a marża EBITDA to 11,1%. Można więc uznać, że już w Q3 Monnari na poziomie operacyjnym wyglądało zupełnie normalnie i prawidłowo.

Oczywiście Q4 w odzieżówce jest zupełnie inny od Q3. Wspomniane LPP podało już swoje wyniki za Q4 i widac w nich wzrost marży EBITDA do 21%. To sezonowość, w 2009 było tak samo – skok z 8,8% w Q3 do 26,9% w Q4. Przychody w Q4 w LPP były o 16% większe niż w Q3. Załóżmy, że Monnari to jednak nie to samo, co LPP i wypada nieco gorzej. Czyli załóżmy, że w Monnari w Q4 przychody wzrosły na przykład o 12%, a marża EBITDA podskoczyła sezonowo do 17%. Dawałoby to 39 mln przychodów i 6,65 mln zysku EBITDA. To by dawało 8,8 mln EBITDA bez jednorazówek w całym 2010. To z kolei daje wskaźnik EV/EBITDA na poziomie 13,1. Żeby wskaźnik ten zszedł do atrakcyjnego poziomu poniżej 10 EBITDA musiałaby wynieść 11,6 mln PLN. Czyli dynamika zysku w 2011 musiałaby wynieść +32% ( zakładając, że nie zmienia się poziom długu netto – po Q3 41,5 mln PLN )

To wszystko bardzo hipotetyczne wyliczenia, po danych za Q4 będzie wiadomo jak bardzo przestrzelone i w którą stronę. Dlatego to będzie ciekawy raport. Zawarcie układu rynek zdyskontował pół roku temu. Teraz przyjdzie pora aby zdyskontować perspektywy spółki po układzie. Z wykresu moim zdaniem wynika, że rynek nastawia się bardziej na dyskontowanie niespodzianek pozytywnych niż negatywnych.

Szczyt na ropie był wczoraj


Nowe rekordy na ropie to chyba jeszcze nie tym razem. Na 6 PLN za litr benzyny na stacjach też trzeba poczekać trochę dłużej. No chyba, że jeszcze dziś lub w poniedziałek kurs wróci ponad 100 USD i tam zostanie.

WIG20 dla pesymistów

Indeksem WIG20 nie trzęsie już wprawdzie 5 największych spółek, czyli tzw WIG5, ale lista kluczowych dla indeksu papierów powiększyła się raptem do sześciu. KGHM i PKO BP mają około 13%-14% wpływu, Pekao SA i PZU po 10%, a PKN Orlen i PGE po mniej więcej 8%. Można dodawać do tego jeszcze TPSA, ale pominę ją, bo na jej wykresie nie dzieje się nic ciekawego :) Za to w przypadku pozostałych sześciu liderów polskiego rynku sytuacja wygląda bardzo ciekawie.

Oto KGHM dziś kończy sesję najniżej od półtora miesiąca, a kurs schodząc poniżej dołków z czwartku i piątku ( minimalnie wprawdzie, ale jednak ) potwierdza, ze w czwartek wypełniła nam się formacja głowy z ramionami, która zapowiada spadek gdzieś w okolice 135 PLN, czyli jeszcze o 18%.










Banki PKO BP i Pekao SA już od dłuższego czasu radzą sobie fatalnie i właśnie zbliżyły się do linii wielomiesięcznych trendów wzrostowych. Zwłaszcza PKO BP jest już tuż przy linii. Jeśli ma ocaleć już jutro potrzebny byłby wyraźny kontratak. Na razie wygląda to słabiutko.



















Oto PKN Orlen, który podobnie jak KGHM wyrysował głowę z ramionami, a dzisiejszy podskok zatrzymał się dokładnie na przebitej kilka dni temu linii szyi. Jeśli formacja się potwierdzi spadek powinien ściągnąć kurs poniżej 40 PLN, o jakieś 12%











PGE też własnie przebija się przez linię wsparcia, która działała od pażdziernikowego załamania wywołanego przez ministra skarbu, który wtedy sprzedał znienacka pakiet akcji PGE na rynku. Od tamtej pory spółka mozolnie odrabiała straty, ale obecnie sytuacja wyraźnie się pogorszyła.











To wszystko oczywiście nie musi oznaczać wyroku na WIG20. Wydaje się, że nawet jeśli nastroje na rynkach się poprawią, to u nas nie będzie lokomotywy, która pociągnie za sobą cały indeks. Ale z drugiej strony można obecną sytuację uznać za doskonały moment do kupna. Wystarczy założyć, że trend boczny dalej będzie obowiązywać i w jego ramach teraz przyjdzie czas na ruch w górę. To oczywiście też możliwe. Widać jednak wyraźnie, że jednoznaczne rozstrzygnięcie jest w zasięgu ręki i może nastąpić jednocześnie na wszystkich najważniejszych dla WIG20 spółkach choćby i jutro.

Prawie wszystkich, bo nieco inaczej wygląda PZU, które dziś miało największe obroty na rynku i próbowało zakończyć trend spadkowy. Nie udało się, ale widać było przynajmniej jakiś popyt.











No ale po pierwsze samo PZU nie uratuje rynku jeśli na pozostałych spółkach popękają linie obrony, a po drugie nawet w przypadku PZU do linii wsparcia jest raptem 5%. ( no i jest jeszcze ta nudna TPSA... :) )

Warto obserwować opcje

Liczba otwartych pozycji na kontraktach ( cztery serie łącznie ) na WIG20 spadła dziś do 103,38 tysięcy. To najmniej od września 2010. Zwykle najmniejszy LOP jest w poniedziałek po piątku, w którym wygasała poprzednia seria kontraktów. Po ostatnim wygasaniu, 20 grudnia LOP wynosił 109,83 tys. Bardzo rzadko się zdarza, żeby w trakcie handlu w kolejnych trzech miesiącach LOP spadał poniżej poziomu z dnia po wygasaniu. Teraz tak się właśnie dzieje.

Liczba otwartych pozycji na opcjach na WIG20 wzrosła dziś do 102,16 tys. 20 grudnia było to 33,567 tys. 17 grudnia, w dniu wygasania poprzedniej serii liczba otwartych pozycji na opcjach wynosiła 91,07 tys., przy wygasaniu serii wrześniowej było to 76,6 tys. W przeciwieństwie do rynku kontraktów terminowych, na rynku opcji na WIG20 dzieje się z miesiąca na miesiąc coraz więcej.

W najbliższych dniach, możliwe że już w poniedziałek LOP na opcjach będzie pierwszy raz w historii GPW większy niż na kontraktach terminowych.

Warto obserwować opcje. Z moich obserwacji wynika, że ewidentnie w okresach wzrostów i lepszej koniunktury większy ruch jest na opcjach put ( zarabianie na spadkach ) niż na opcjach call ( zarabianie na wzrostach ). Widać to i na wolumenach obrotu i na LOP na poszczególne rodzaje opcji. Moim zdaniem wynika to z tego, że spora część ruchu na opcjach to ruchy zabezpieczające grę na kontraktach. Jeśli uważamy, że rynek pójdzie w dół, to sprzedajemy kontrakt, ale na opcjach zabezpieczamy się kupując jakieś tanie opcje call na wzrost. Jak się uda, to strata na opcjach jest ograniczona, a zysk na kontrakcie nieograniczony. Jak się nie uda, to przy szybkiej ucieczce z kontraktu jest szanse na odrobienie strat przy pomocy opcji.

Dzisiaj stosunek 20sesyjnych średnich z wolumenu na put i na call jest najniższy od 4 stycznia. Wtedy rynek właśnie wpadał w 5,5% korektę. Teraz też chyba przymierza się do korekty.

Komputronik

Komputronik na przełomie 2010 i 2011 zakończył półroczny trend spadkowy. Przez ostatnie półtora miesiąca odsiedział swoje w trendzie bocznym. Wybił się z niego we wtorekprzy zwiększonych obrotach. W środę wrócił do przebitej linii oporu od góry i w czwartek odbił się od niej ponownie. Moim zdaniem taka zmiana trendu może być kwestią nie tylko spekulacji, ale też czynników fundamentalnych.

Komputronik jest od pół roku strasznie zamotaną spółką. Po dealu z Paszyńskim dotyczącym Karen i Techmexu w aktywach Komputronika dominują akcje i opcje sprzedaży akcji byłego Karen, dzisiejszego CCE. Te aktywa co kwartał się aktualizuje, ale analizowanie tego nie ma specjalnie sensu, bo zgodnie z umową zawartą przez Komputronik pakiet akcji CCE i tak zostanie w przyszłym roku sprzedany za 48,7 mln PLN. CEna jest ustalona na sztywno. Podobnie z nieruchomością zaparkowaną w bilansie Komputronika przez Paszyńskiego. W 2012 ma zniknąć, w zamian pojawi się 11,7 mln PLN gotówki. Są więc to aktywa raczej bez ryzyka, nie pracują w codziennym biznesie spółki, a mimo to mają spory wpływ na skonsolidowane wyniki kwartalne. Jednak dziś w TVN CNBC prezes Komputronika powiedział jedną bardzo interesującą rzecz. Otóż jego zdaniem, aby mieć dobry widok na spółkę oczyszczoną z tego ambarasu nazywanego Operacja Karen, najlepiej po prostu śledzić wyniki jednostkowe, a nie skonsolidowane.

Wyniki jednostkowe Komputronika wyglądają na poziomie EBIT i netto zupełnie inaczej niż skonsolidowane. Licząc za cztery ostatnie kwartały ( czyli kalendarzowy rok 2010 ) Komputronik ma 2,8 mln PLN zysku operacyjnego. Ale jednostkowo ten zysk to aż 27,7 mln PLN. EBITDA skonsolidowana to 12,2 mln, ale jednostkowa aż 34,9 mln PLN. Zysk netto skonsolidowany to 1,97 mln PLN, a jednostkowy to 8,16 mln PLN.

Co za tym idzie P/E licząc jednostkowo to 11,8, a nie 44,5 ( skons. ) Oto kolejne różnice z wyników jednostkowych vs. skonsolidowane :

- ev/ebitda 4,4 vs. 11,8
- dług netto / ebitda 1,6 vs. 4,6
- ROE 9,4% vs. 1,7%
- ROA 3,3% vs. 0,6%
- marża EBITDA 4,3% vs. 1,4%
- marża netto 1,0% vs. 0,2%

Różnica jest kolosalna. W ujęciu skonsolidowanym mamy skomplikowany, nieczytelny, zadłużony, mało rentowny organizm. W ujęciu jednostkowym mamy rosnące dynamiki, rosnące rentowności ( 1% marży netto w tej branży to niezły wynik ) i niskie wskaźniki wyceny oraz długu plus perspektywę zastrzyku z 60 mln PLN gotówki za półtora roku.

Kondycja Steva Jobsa i kondycja Apple

Są tacy, którzy sugerują, że Steve Jobs niedługo umrze. Są też tacy, którzy sugerują, że kiedy Steve Jobs umrze, to akcje Apple pójdą do góry.

Midas po wyrokach WSA i NSA

Giełdowy Midas składa się obecnie tak naprawdę tylko z koncesji na częstotliwości, którą posiada Centernet ( który to Centernet jest własnością Midasa ), po finalizacji przejęcia Mobylandu, będzie składac się z dwóch koncesji. Model biznesowy Midasa ma polegać na zarabianiu na wynajmowaniu częstotliwości firmom, które w oparciu o nią będą swoim klientom oferować najprawdopodobniej usługę szybkiego internetu z powietrza. Midas ma pobierać stałą opłatę za dostęp do częstotliwości na zasadzie abonamentu dla operatorów telekomunikacyjnych.

W ubiegłym tygodniu plan zaczął się chwiać, bo zapadły dwa wyroki - jeden w NSA, drugi w WSA - mówiące w skrócie o tym, że przetarg, w którym te częstotliwości zostały parę lat temu rozdane był do bani. Pojawiło się pytanie, czy Midas nadal posiada te koncesje i częstotliwości i czy są one nadal coś warte.

W piątek rozmawiałem o tym z Anną Streżyńską - szefową UKE, czyli organizatora tych przetargów. Jej przekaz można zamknąć w trzech krótkich komunikatach

- felerna część przetargu zostanie powtórzona i potrwa to 4 - 6 miesięcy.
- Midas w powtórzonym przetargu wygra. Wiadomo to już teraz, bo nie będzie składania nowych ofert, w powtórce wezmą udział te same oferty co poprzednio, a wśród nich najlepsze były oferty Centernetu i Mobylandu. Poprawi się błędy formalne, zwycięzca będzie ten sam.
- pomimo tego, że Midas wygra, teraz de facto nie może on wykorzystywać posiadanych częstotliwości komercyjnie. Na pewno nie do momentu uzyskania z NSA i WSA pisemnych uzasadnień do orzeczeń. A możliwe, że także później, aż do powtórnego rozstrzygnięcia przetargu ( 4 - 6 miesięcy )

Midas więc pozostanie zapewne przy swoim modelu biznesowym, tyle że straci pół roku.

Warto przy tym pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze ten powtórzony przetarg znów będzie można zaskarżyć. To, że zostanie powtórzony w 4 - 6 miesięcy nie oznacza automatycznie, że wszystko będzie za pół roku ostateczne i prawomocne. Ale to tylko teoretyczna możliwość i mały problem. Mnie znacznie bardziej ciekawi podejście Midasa do swoich koncesji od strony księgowej. Możnaby pewnie długo dyskutować o tym, czy koncesje w dzisiejszym stanie prawnym, po ostatnich wyrokach są warte tyle samo, co przed tymi orzeczeniami i czy nie należy ze względu na te orzeczenia utworzyć jakichś rezerw. Rezerwy byłyby oczywiście tymczasowe i zniknęłyby po powtórzeniu przetargu, ale póki co ich utworzenie spowodowałoby w wynikach Midasa stratę. Też oczywiście tylko tymczasową i tylko na papierze, ale byłaby to nieciekawa okoliczność, bo Midas na koniec Q3 2010 miał tylko 1 mln PLN kapitałów własnych. Ryzyko przyjęcia przez kapitał własny wartości ujemnych byłoby spore. Pojawiłoby się ryzyko jakichś wniosków o upadłość itp, generalnie zawracania gitary, a zapowiadana emisja akcji z prawem poboru pod przejęcie Mobylandu nagle, przynajmniej w części, stałaby się emisją ratunkową. Oczywiście to tylko hipotezy, bo Midas może uznać, że nie będzie robić żadnych rezerw i już. Nie wiem czy to będzie w 100% zgodne ze sztuką księgowania, ale z pewnością dla Midasa zdecydowanie bardziej wygodne.

Optimus zarobi 50 mln PLN ?

Rozmawiałem dziś z prezesem Optimusa. Powiedziałem mu, że aby przy obecnej wycenie spółka miała wskaźnik P/E=21 ( taki ma City Interactive ) to musi zarobić w tym roku 24 mln PLN. Czy to możliwe ? Odpowiedział, że na pewno tak.

Potem podał kilka istotnych szczegółów dotyczących oczekiwanych zysków na grze Wiedźmin 2, która jest głównym produktem spółki i która wchodzi do sprzedaży w maju. Po pierwsze sprzedaż Wiedźmina można podzielić na cztery kanały, które różnią się od siebie rentownością : kanał wirtualny, kanał wirtualny poprzez swoją spółkę GOG, kanał tradycyjny i kanał tradycyjny w Rosji. Po drugie średnia cena gry to 50 USD. Po trzecie Optimus chce w tym roku sprzedać milion egzemplarzy Wiedźmina II. I teraz najważniejsze, czyli rentowności : w GOG cały przychód jest zyskiem spółki. W kanale wirtualnym, ale poza GOG w spółce zostaje jakieś 70% ceny. W kanale tradycyjnym około 40%, a w Rosji mniej niż 10%. Zasugerowana przez prezesa struktura sprzedaży gry wygląda tak:

- GOG – mniej niż 10%

- kanał wirtualny – łącznie 20%-25%, czyli odliczając GOG zostaje ok. 12% – 18%

- Rosja – 200-300 tys. egzemplarzy czyli 20%-30%

- kanał tradycyjny – reszta czyli około 50%.

Policzmy zyski zakładając, że Optimus faktycznie sprzeda 1 mln kopii Wiedźmina II

- mniej niż 10% - załóżmy 8% czyli 80 tysięcy gier przez GOG. Czyli po 50 USD. To 4 mln USD

- 12% czyli 120 tysięcy gier wirtualnie. Czyli po 35 USD od gry. To 4,2 mln USD

- 300 tysięcy w mało rentownej Rosji – po 4 USD od gry. To 1,2 mln USD

- 500 tysięcy w kanale tradycyjnym na Zachodzie – po 20 USD od gry. To 10 mln USD.

Razem 19,4 mln USD. Czyli 55,3 mln PLN. Czyli 0,58 PLN na akcję.

Gdyby więc Optimus składał się wyłącznie z Wiedźmina II, to zakładając, że wierzymy w sprzedaż 1 mln kopii tej gry, powinniśmy oczekiwać zysku, który przy obecnej cenie rynkowej daje wskaźnik P/E = 9,3. Z tego by wynikało, że Optimus jest obecnie dwa razy tańszy na rynku od City Interactive.

Wyliczenia są ostrożne, udział w sprzedaży kanałów niskomarżowych jest relatywnie duży ( w stosunku do tego co mówił prezes ), a tych z największą marżą jest relatywnie mały. Ponadto Optimus ma przychody z dystrybucji gier innych producentów, oraz z dystrybucji DVD i BluRay. W 2010 działalność ta przynosiła straty, ale w tym roku ma być zyskowna. Wynik ze sprzedaży Wiedźmina należałoby więc powiększyć o jakąś, trudną do wyliczenia kwotę. Do tego z drugiej strony są koszty budowy nowych gier, koszty finansowe, ale wszystkie te pozycje z pewnością będą wielokrotnie mniejsze niż przychód z Wiedźmina, nie sądze żeby przekraczały kilka milionów PLN. Z grubsza myślę, że można zakładać, że Optimus może zarobić w tym roku około 50 mln PLN. Jeśli oczywiście Wiedźmin się sprzeda tak, jak ma się sprzedać.

Kurs Optimusa tymczasem ciągle toczy bój o przełamanie długoterminowej, prawie 10letniej linii trendu spadkowego. To bardzo ważny moment dla tej spółki.

Dywidendy

Sprawdziłem dostępne mi prognozy i analizy z kilku biur maklerskich. Skupiłem się na oczekiwaniach wobec dywidend z 60 spółek wchodzących w skład indeksów WIG20 i mWIG40. Oto lista tych z największymi stopami dywidend, licząc wg bieżącej ceny rynkowej. Chociaż nie jestem pewien, czy granie pod dywidendy to dobry i skuteczny pomysł. Ale gdyby ktoś miał ochotę, to wśród tych największych najwięcej powinny płacić właśnie te spółki.

Impexmetal


Boryszew robi emisję za emisją, a tymczasem druga spółka Karkosika wygląda bardzo obiecująco. Własnie wyszła ponad ostatni szczyt i jednoczesnie ponad pierwszą linię Fibo. Kolejna hen hen, daleko, kilkadziesiąt procent wyżej. Jeśli spółka dotrwa na tym poziomie do końca sesji, będzie wyglądać jesszcze bardziej obiecująco. Metale drożeją. KGHM już to zdyskontował. Impexmetal chyba jeszcze nie.

Petrolinvest


Petrolinvest drożeje o 80%. Moim zdaniem ktoś bardzo chce wyjść z tych akcji w okolicy 13 - 14 PLN. Moment na wykreowanie dużego ruchu w górę jest odpowiedni, bo po pierwsze możliwe, że Petrolinvest wejdzie do WIG20, a po drugie prezes spółki po długim milczeniu dał wywiad Pulsowi Biznesu, w którym nic tak naprawdę nie powiedział. De facto powiedział, że się nie dowiercił, ale wydaje mu się, że zaraz się dowierci. Ale tytuł na pierwszej stronie, duże czcionki itd robią swoje. Wiadomo przecież, że Petrolinvest to od lat gra emocjami.

Ciekawe jest to, że nawet ruch o 80% w ciągu dnia ( a nawet i o 150 czy 200% ) niczego nie zmienia w obrazie spółki. To dalej jest korekta w wieloletnim trendzie spadkowym. Takich trendów nie łamie się jednym wybiciem, zmiana następuje po długotrwałym, mozolnym uklepywaniu dna w zapomnieniu, przy mizernych obrotach. Wyskoki o 80% służą głównie po to, żeby ktoś, kto ma duży pakiet, mógł go spokojnie sprzedać wykorzystując chwilową wyjątkowo dużą płynność na rynku.

Dzisiaj od 9.00 do 15.00 właściciela zmieniło 10,3 mln akcji Petrolinvestu. Czyli ponad 18% kapitału. Na upartego, Ryszard Krauze ( 13,7 mln akcji ) mógłby dziś zejść poniżej 5 procent. I ogłosić to oczywiście dopiero za tydzień, kiedy kurs akurat będzie docierał do linii bessy w okolicach 15 PLN. Ale by były jaja, gdyby się okazało, że ci którzy dziś kupowali, kupili od RK :)

Piękny duet górniczy

Kopex od kilku dni wyglądał na takiego, co chce wystrzelić. Przebita została nie tylko krótka linia oporu, ale też cała kilkuletnia linia bessy. Jeśli tak się utrzyma do końca sesji nie będzie raczej przeszkód do marszu w stronę szczytu sprzed roku w okolicach 30 PLN.

Bogdanka wystrzeliła znienacka, bo przecież pomimo pozytywnych rekomendacji mogła się kisić w trendzie bocznym równie dobrze jeszcze przez parę miesięcy. Ale najwyraźniej się wybija i kolejnych oporów na wykresie nie ma. W rekomendacjach ING wskazuje jako cenę docelową 134,50 PLN, DI BRE - 125,90 PLN, a Beskidzki DM ( kilka miesięcy temu ) 119,20 PLN. W ich analizach zysk na akcję Bogdanki w 2011 to 7,57 - 8,13 PLN, a w 2012 9,56 - 10,80 PLN. To przy bieżącej cenie 117,20 PLN daje 14,4-15,5 na 2011 i 10,9 - 12,3 na 2012.